W Polsce od lat mamy tendencję do zajmowania się sprawami drugorzędnymi, podczas gdy wiele problemów natury systemowej, prawnej, ekonomicznej itp. wymaga pilnego rozwiązania. Takich tematów zastępczych podsycających nastroje społeczne, dezinformujących i manipulujących informacją jest wiele. Jednym z nich jest łowiectwo, wokół którego nie tylko trwają spory ale wywołuje się burzę, obwiniając nas nieomalże o wszystko, nawet z postulatem zakazu polowania w ogóle jak i do rozwiązania PZŁ włącznie. Kozła ofiarnego zawsze trzeba znaleźć, czego przykładem są słynne lata PRL-u. Podobnie dzieje się w niektórych gremiach i dzisiaj, korzystających z tego niechlubnego sytemu, ale pod innym hasłem i w ramach „humanitarnego” podejścia do środowiska. Mnożą się artykuły i audycje, w których manipuluje się słowem, faktami czy statystyką, która jest wysoce nieobiektywna. Kto bowiem policzy z precyzyjną dokładnością zwierzęta bytujące na wolności i określi ile ich powinno być w środowisku. Zawsze są to liczby szacunkowe, a sposoby ich policzenia pomimo coraz doskonalszych narzędzi są bardzo trudne i kosztowne. Zdajemy sobie sprawę, że wszelki ich nadmiar w łowisku, jeśli nie będzie regulatora w postaci człowieka, doprowadzi do niekontrolowanego wzrostu populacji i konfliktu z mieszkańcami wsi i miast. Taki konflikt już zresztą jest i będzie narastał. Przykładem są kormorany i konflikt z gospodarką rybacką, norka amerykańska szerząca spustoszenie wśród drobnej i rodzimej zwierzyny, szop pracz, do którego zachowania nie jesteśmy przygotowani, a ostatnio widywany jest na południu szakal złocisty, który stworzy kolejny problem. Nie mówię tu o innych gatunkach zwierząt przywożonych nielegalnie i wypuszczanych lub wymykających się spod kontroli do środowiska. Kto tej pladze ma zapobiec, jeżeli nie będzie regulacji stosowanej prawnie przez człowieka? Ekolodzy chyba się tego nie podejmą? Oni przecież wszystko chcą chronić. Zapomina się o tym, czym przez wieki zajmowała się ludzkość na całym świecie i wielu krajach naszego globu zajmuje się do dzisiaj. Takiej histerii dot. łowiectwa jak jest obecnie u nas w Polsce nie przeżywa żaden kraj w Europie. Są spory, ale mają one bardziej ucywilizowany i merytoryczny charakter, a nie nagonki przez środowiska mianujące się „ekologicznymi”. Gospodarkę zwierzyną wolnobytujacą musi ktoś prowadzić. Powierzono ją wyspecjalizowanej organizacji, Polskiemu Związkowi Łowieckiemu o przeszło 90-letniej tradycji. Jeżeli nie będziemy my, to będzie ktoś inny i chyba w tym wszystkim o to chodzi. Tendencje separatystyczne do prywatyzacji łowisk są nadal silne, chociaż ich zwolennicy niezbyt głośno o tym mówią, ale już szemrzą. Kropla jednak drąży skałę. Nie bądźmy głusi i naiwni na takie dalekowzroczne sygnały. Są środowiska, którym zależy na rozbiciu polskiego modelu łowiectwa. Być może nie jest on idealny, trzeba go reformować, demokratyzować, ponieważ zmienia się rzeczywistość, ale jest nasz, polski i stawiany jest w środowiskach myśliwskich Europy za właściwy i którego nam niejednokrotnie zazdroszczą. W kolejnych numerach będziemy poruszali sprawę dyskusji wokół łowiectwa i odniesiemy się do problemów poruszanych w audycji radiowej w programie trzecim Polskiego Radia emitowanym w dn. 21 września 2016 r. w programie pt. „Za a nawet przeciw”. A tymczasem „Darz bór” na rozpoczynający się niebawem sezon polowań zbiorowych.
Redakor naczelny
Zbigniew Korejwo
Niniejszy artykuł ukazał się w kwartalniku „Myśliwiec Warmińsko Mazurski”, numer 3 (69) z września 2016 i został zamieszony za zgodą autora. Kwartalnik dostępny jest bezpłatnie w biurze ZO PZŁ Łomża.